I pomału dobiega końca nasza „portowa laba”. Jutro rozpoczyna się rejs na Maderę. Jak dobrze gdy to my czekamy na załogę, a nie załoga na nas… komfort!
Przez tydzień „byczyliśmy” się w marinie z widokiem na Skałę… choć czasami Skała znikała, a czasami widać było tylko kawałek wystający z „galopującej” po lotnisku mgły.
Na Maderę Artur płynie beze mnie – ja lecę do domku na urlop zdrowotno-wypoczynkowy… więc jeśli będziecie w okolicach Dolnego Śląska – dajcie znać – kawkę „bergówkę” na lądzie też dobrą parzę :)
czekamy na Ciebie z utęsknieniem Córeczko))
W takim razie udanego urlopu.
Jednak mam nadzieję, że się poznamy podczas kolejnego rejsu?
Tym razem życzę: pomyślnych wiatrów i spokojnego lotu :))
Joanna