I dopłynęliśmy. Jesteśmy w Siglufjordur na północy Islandii. 12 dni w morzu, 1189 Mm za nami. Grenlandia nie osiągnięta. Na 58 mil przed, musieliśmy zawrócić z powodu mgły totalnej… i prawdopodobnego zalodzenia – spotkaliśmy jedną górę lodową, a potem już niewiele było widać… ale temperatura wody 0,8 nie wróżyła nic dobrego. Aj. Szkoda!
Było zimno i szaro przez większość część drogi (a może i całą drogę??). Za to ostatnie dwa dni odpłaciły nam słońcem „z nawiązką”.
Aktualnie zbieramy się do drogi w stronę Reykjaviku. Siglufjorfur jest miłym miasteczkiem położonym w ładnym fiordzie. Najważniejsze, że mają tu prysznic ;). Odwiedziliśmy muzeum (o śledziach) i restauracyjkę z pysznymi daniami… zjedliśmy tonę krewetek (lokalnych), dorsze i pstrąga (jednego). Poznaliśmy mieszkającego tu Janusza, który zaraził nas swoją sympatią do Islandii… pozostaje nam teraz tylko ZWIEDZANIE i 300 mil do przepłynięcia…