Wybieramy się na ten Atlantyk „jak sójka za morze”… ale już, już… jeszcze tylko disla i wodę w zbiorniki i ruszamy…
Na szczęście, bo darmowy Internet jest tu w McDonaldzie i już mi brzuch urósł od wszystkich makzestawów…bo jak tu się nie skusić gdy w brzuchu burczy. Inna rzecz, że potem się żałuje gdy do końca dnia posiłek przypomina się smakiem starego tłuszczu.
Nasz telefon stelitarny ciągle nie otrzymał numeru… grrr… formalności niby proste, ale wszystko trwa. Nie będzie więc z nami kontaktu – przez 2300Mm.
Być może uda nam się przesyłać naszą pozycję – przez radiostację – ale nie będzie to regularne (bo wszystko zależy od propagacji – i wcale się nie „wyzywam” ;)). Zaglądajcie więc – może pojawimy się na mapce…
Na długią nasza nieobecności zostawiamy Was z lekturą ralacji Staszka z rejsu nr 3.
Polecamy też „Poradnik jachtostopowicza” w trzech cześciach, autorstwa naszego przyjaciela Piotra: „Jachtostopem na Dużym Kole”
Dla zmiany tematyki zajrzyjcie na stonkę: http://www.wayc-legnica2011.pl/. Łucznictwo to pasja i praca mojego Tatki.
Dziś jeszcze pożegnalna kolacja z Karolkami i Ziarnkami. Z nimi zobaczymy się dopiero na Kanarach.
P.S. A poniżej zdjęcia atlantyckiej fali.
witajcie – a ja w pracy – zawijam te sreberka…. hihihi… Buziaczki i czekam na mapkę, zawsze to coś; relację Staszka z rejsu przeczytałam- super!. Pozdrowionka
Do nastepnego na Kanarach :-)
Miało byc na Azorach :)