Zakończył się kolejny rejs. Berg z Arturem i Olą (która zostaje na następny rejs) mają teraz tydzień przerwy. Stoją na kotwicy w Funchal. Potem ruszają na Kanary.
Ach jak zazdroszczę im tej Madery gdy za oknem leje, wieje i jest 12 stopni… Dobrze, że chociaż Władimir Kliczko wygrał wczoraj walkę… choć szkoda, że nie przez nokaut.
Aniu!!! Nokaut!Ty!Taka subtelna istota łaknąca krwi na ringu i wstrząśniętego mózgu!? Sam się wstrząsnąłem, chociaż …jak sobie przypomnę, jaką twardą ręką jako Ekscelencja Atlantycka Pierwsza i Wielka nas trzymałaś, to może i nie takie dziwne to Twoje oczekiwanie nokautu. Ech, kobiety wciąż mnie zaskakują.
A ponadto domagam sie planu rejsów na 2012! Już chyba pora, żebym i ja coś zaplanował w związku z Bergiem.
Serdeczności dla wszystkich
Jurek Słabicki
Aniu! Ty jako wodna istota deszczu nie lubisz??? Ja patrzę na to tak: Przyroda się zieleni, upału nie ma, można zawsze założyć sztormiak (znaczy sie kurtkie zwykłom też) A przyroda się cieszy!!! Byłem wczoraj na zaprzyjażnionych bagnach które przez ostatnie lata wysychały tak że płakać się chciało a TAM PEŁNO WODY!!! I PTAKI WRACAJĄ!!! Naprawdę lubię ten deszcz. Zimą kiedyć na w.w. bagnach można było jeździć na łyżwach: dawno to było… może w tym roku się da znowu? To takie refleksje ze śródlądzia. Do zobaczenia we wrześniu. A jakie plany na przyszły rok możesznawet nieoficjalnie puścić na priva ;-) Faktycznie można już zacząć kombinować. I pozdrówka dla Jurka & reszty Świata
Maciej
Jurku! Plan na 2012 w lipcu! Jeszcze przecież nie skończyliśmy tego sezonu… choć trochę Cię rozumiem, bo jak się wykorzystało urlop w styczniu na „przelot” przez Atlantyk to można już chcieć znów na morze ;)
A co do zaskoczenia moją „druga naturą” – to tylko na plus – przynajmniej nudno nie jest… no i ciesz się, że mojego „prawego sierpowego” nie poznałeś :)
Maćku! Ja tam nic przeciwko deszczom nie mam – o ile padają tam gdzie aktualnie mnie nie ma :)… a nasze wstępne plany poznasz pewnie na rejsie we wrześniu… Jak to mawia Artur: „żeglarz musi być cierpliwy”.
Aniu!Jak się coś planuje – to znaczy, że jeszcze się czegoś chce od życia. Więc się nie dziw. A ja chcę, może więcej niż mogę dostać, ale rejs kolejny na Bergu z Wami jest wciąż w zasięgu.Masz rację. Bardzo już mi się chce na morze. Siedzę sobie właśnie przed komputerem, słucham Cesarii Evory kupionej na Zielonym Przylądku, sączę jakąś szklaneczkę, nie powiem czego, deszcz pada, a właściwie leje, a mnie się marzy. W tych marzeniach jest też Berg. Zapiszcie mnie już w ciemno na najdłuższy przyszłoroczny rejs!
A co do Twojego „prawego sierpowego” – matko kochana! a dlaczegóż miałbym go poznawać?! Już Ty lepiej wróć na tego Berga jak najszybciej, bo za chwilę będziesz nie do wytrzymania!
Maćku, Przyjacielu! Chciałbym się jeszcze z Tobą spotkać na pokładzie Berga, przy lampce wina, które tak dobrze znasz. I pogadać niespiesznie, o czymkolwiek. O życiu najlepiej. Pozdrowienia dla Twoich Kobiet.
Jurek
Jeszcze raz pozdrówka dla wszystkich!!! Pownie w końcu się spotkamy. Świat jest mały, malutki… Maciej