Od paru dni Berg stoi już na lądzie, a Artur walczy z jego zarostem :) Tak to jest, gdy jacht stoi w porcie – zarasta jak szalony! Nawet hodowlę ostryg mieliśmy… szkoda, że krewetki tak nie rosną, bo te najbardziej lubię z owoców morza :)
Tymczasem Aleksander przygotowując się do roli Wielkiego przyjmuje gości i prezenty… te to nawet z całego świata. Ostatnim hitem są „siedmiomilowe buty” zakupione specjalnie dla niego na targu od starej Tybetanki przez Dorotę i Staszka (z rejsu 3/2011 po Karaibach) podczas ich wyprawy w Himalaje. Pasują „jak ulał” – dziękujemy i liczymy, że i jego zagnają w Wielki Świat :)
A ja „cierpię na zimę” i wypatruję wiosny. Nawet się zastanawiam czy czasem nie pora na zimową depresję… Dodatkowo Artur „podnosi mi ciśnienie” donosząc, że w Morro Jable zimno… bo też 15 stopni – tyle, że na plusie… grrrrrrrrrr.