Artur już od czwartku wypoczywa w Lagos. Prognozy i niezaplanowane wejście na Graciosę trochę nas zestresowało…
Ale ostatecznie (jak w bajkach ;)) wszystko dobrze się skończyło.
Relacja Artura: „Wyszedłem, postawiłem, zrzuciłem, postawiłem… zawinąłem na Graciosę, naprawiłem, wyszedłem, postawiłem, zrzuciłem, postawiłem, zrzuciłem..
Powiało tak do 30, fala była spora, wypłnąłem powyżej Madery, postawiłem, zrzuciłem, postawiłem, zrzuciłem…
I dopłynąłem ;)”…
I „weź tu” prowadź bloga ;)
P.S. Brzydzę się bajdewindem – Artur
A bo zapomniałam dodać, że wyszło ponad 900 Mm bajdewindem. Ania