Tromso

Kolejne wieści i zdjęcia od załogi, która już pewnie w drodze do domu… a kolejna już na Bergu.

„Opuściliśmy Lofoty we wtorek rano z ambitnym planem popłynąć jak najdalej. Plan jak to plan należało zmienić, gdyż niezbyt sprzyjający wiatr skierował nas do Kabelvaag. To średniowieczne miasteczko zaskoczyło nas nie tylko ładną zabudową ale przede wszystkim niesamowitą ciszą (a po poprzedniej nocy, kiedy wiatr aż do przesady „grał na wantach” wszyscy cieszyli się spokojem).

Po raz pierwszy mieliśmy czas nacieszyć się w pełni polarnymi nocami, spacerując do późna i robiąc zdjęcia o 2 nad ranem przy pełnym świetle (nie, nie w słońcu, gdyż słońce zachodzi, ale i tak jest cały czas jasno).

Rano wypłynęliśmy i rozpoczęliśmy ostatni długi przelot (140 mil) do Tromso, w którym chcieliśmy być w piątek rano. Jednak znowu musieliśmy zmienić plany i przycumować gdzieś na chwilkę, gdyż skończyła się nam cebula ;)

W ogóle to cały rejs składał się w dużej mierze ze spania i jedzenia, a królową naszych posiłków była cebula.

Zaprowadziło nas to do Gibostaad, małej wioski która w pełni spełniła nasze wyobrażenia o arktycznych portach rybackich – kilka drewnianych domków w luźnej, nieuporządkowanej zabudowie i stare kutry w porcie. Wprawdzie dobudowano później inne domy, asfaltowe drogi i sklep ale urok mieściny pozostał.

Po uzupełnieniu zapasów wypłynęliśmy na wieczór do Tromso, gdzie po raz pierwszy zgodnie z planem przybiliśmy nad ranem. Ostatni dzień rejsu okazał się jedynym pochmurnym i deszczowym, co pozwoliło nam zwiedzić miejscowe muzeum.

Wieczór spędziliśmy popijając piwo z lokalnego browaru licząc na morskie opowieści Kapitana. Ten kto czyta wiadomości z Berga dobrze wie, jakim gawędziarzem jest nasz Kapitan, więc czeka nas długi wieczór :)”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.