Dziękujemy wszystkim za życzenia. Święta spędziliśmy miło i PRACOWICIE… Udało nam się pomalować burty, odświeżyć gretingi… a dziś wypolerowałam nierdzewkę (tak w zastępstwie polerowania świątecznych sreber ;)).
Poza tym do tej pory Artur wymienił gumowe łożysko na wale (Ci co pamiętają „piszczenie śruby” wiedzą w czym był problem :)), rozebrał i złożył chłodnicę – aby przekonać się, że problem tkwi w pompie jednak, wyczyścił i pomalował zęzę (haha dobre słowo) na rufie, zamontował nową pompkę i przerobił instalację „kibelkową” – na sztywne rury PCV (może przyjemniej będzie przepychać jak znów „się” zapcha), zainstalował telefon satelitarny na nowym stojaku – tylko ciągle czekamy na zarejestrowanie naszego numeru… i wiele jeszcze małych różności… To tak wymieniliśmy żebyście nie myśleli, że my tu na wakacjach ;)
Zamówiliśmy sobie wodowanie na 30 grudnia… usłyszeliśmy, że „NO PROBLEM” i jesteśmy pełni obaw. Już ćwiczę (podglądając argentyńskie seriale) sceny dramatu, płacz i omdlenie… może to coś pomoże „jakby coś”.
A w galerii poniżej historia – „Jak to Artur ciasto z przepisu babci piekł”.
Oglądając po kolei etapy pieczenia ciasta przez Artura, obawiałam się końca tej opowieści, ale nie jest tak źle….ciasto wyszło całkiem smacznie ;)
Pozdrowienia dla Was :*
to jak z serii „babko, babko – udaj się, bo jak nie – to Cię zjem” hihi. Mieliście w jednym dwa dania, no i te uszka i barszczyk mniam, mniam; pozdrawiamy i przesyłamy całuski))
Ciasto na prawdę jest dobre-zwłaszcza to w części deserowej ;)
Jak zjem sobie kawałek na śniadanie to mam od razu obiad i deser w jednym i do kolacji mam „fajrant” ;)
Artur, jesteś prawdziwym twardzielem. I ciasto mimo kłębów dymu które być może wydzieliło wygląda super. Jednak kucharz powinien być facetem!!! ( mój Tata gotował na trałowcu i do dziś został mu „dryg” do kucharzenia)
Pozdrowienia z zaśnieżonego śródlądzia. Maciej
:D ja sobie tak mysle:D ze powinniscie nowa zakladke na stronie dać : „Przepisy i kuchnia prosto z Berga” ! Pozdrowionka
Ja się wcale Arturowi nie dziwię, też nie znoszę jarać w samotności :)
Trzymam kciuki za dzisiejsze wodowanie; mam nadzieję, że obyło się „bez aktorstwa” z brazylijskiego serialu hihi; mocne uściski i buziole Mama
STOPY WODY POD KILEM I SAMYCH POMYŚLNYCH WIATRÓW W NOWYM 2011 ROKU DLA CEŁEJ BERGOWEJ RODZINY BLIŻSZEJ I DALSZEJ.
MACIEJ
Życzenia Maćka uzupełniam: tego samego oraz dodatkowo zdrowia, nie tak całkiem bezinteresownie. Bo jak Wy będziecie zdrowi to i ja – zważywszy co mnie niedługo czeka – też będę.
A i obszerniejszych relacji z rejsów, bo Ania ma talent komentatorski i ładnie ironiczne spojrzenie. Przeczytałem relacje z rejsu 11/2010 i pytam: a gdzie wieloryb, co go mało nie rozjechałem (albo on nas), taki wielki, że ho ho! A jakie miał oko olbrzymie! O, taaaaakie! Są świadkowie. A gdzie słynna kapitańska komenda: „odpadnij babcią pół obrotu!”. Toż to czysta żeglarska poezja! Czy na innych jachtach można ją spotkać? A gdzie delfiny, które pojawiały się codziennie i regularnie ok. 19.00, jak to mają w zwyczaju? No i żeby doktora tak skrótowo potraktować?! Czarna niewdzięczność! Toż on cały wieczór z niezwykłym poświęceniem na sobie samym demonstrował sposoby liczne udzielania pierwszej pomocy i cały kurs dawania zastrzyków! Żałuję, że nie nagrałem, bo nagroda jakaś festiwalowa byłaby murowana.
A poza tym serdeczności, serdeczności, serdeczności i …do zobaczenia!
Jurek
Dzięki za życzenia…
Jurku. Część komentarza dotyczącego rejsu 11/2011 przenoszę na stronę relacji. Będzie dobrym uzupełnieniem mojego skrótowego opisu.
Tak to jest – każdy pamięta co widział – a wieloryb mi akurat koło nosa nie skakał… (buuuu-to tak na marginesie) A w dzienniku nic nie odnotowaliście!O! Co do komendy „na babcię” – to jest to Twój pomysł na tytuł artykułu i nie chciałam popełnić plagiatu!
Delfiny… normalka-zawsze o 19 (jak wiadomości na TVN).
Rzeczywiście zbyt skrótowo może o Maćka wieczornym wykładzie… ale jeszcze mi skóra cierpnie na myśl o tych wszystkich nakłuciach!
Uhahałem się na cały tydzień… ;)
„…i zadymiło port cały… ale przynajmniej Artur miał z kim zajarać”
M.