Zakończył się „babski rejs”. Joasia obiecała relację więc pozostaje czekać… a skrótowo to wiem tyle, że poza szkołą żeglowania była to też szkoła gotowania… (jak może być ciężko wiedzą Ci, którzy choć raz przygotowywali na Bergu np. surówkę z pora) :)
W Las Palmas jak (prawie) zawsze chmurzaście, ale i tak znajome „grancanariowe” widoki i zapachy przyprawiają mnie o „banana” na twarzy.
P.S. Cytat z Artura: „To był pierwszy rejs, na którym nie musiałem przypominać, że na Bergu sika się na siedząco” ;)
czekamy zatem na relację Joasi, no i oczywista na fotki)) pozdrowionka; dla ANI podwójne:)
Już niedługo będzie relacja i fotki :)))).
Joasia jest tak zajeta: odszukiwaniem notatek, ich porzadkowaniem zgodnie z chronologią wydarzeń oraz segregowaniem zdjęć, że w związku z tym ja w imieniu córki, tę informację do wszyskich ślę.
Pozdrawiamy.