I jesteśmy na samym końcu Geirangerfiordu. Pewnie się zastanawiacie czemu najpierw był Alesund, a potem fiord. Planowaliśmy, że Geirangerfiord chętni obejrzą z lądu wycieczką z Alesundu… ale się nie udało więc przypłynęliśmy.
Obiecaliśmy zdjęcia z udanych łowów z okolic Brekke. Było tak: pierwszą złapałam ja-Ania… drugą Artur. I na szczęście reszta „równała” do Artura.
Więcej zdjęć z uczty rybiej TUTAJ
A jak staliśmy w Mundal to doświadczyliśmy serdeczności Norwegów. Poszłam do sklepu i uwagę zwróciłam na dziwnie wyglądający ser. Poszłam podpytać „A co to?” i okazało się, że to specyficzny norweski ser… na ile jego smak jest inny określił to pewien starszy pan mówiąc do mnie: „My-Norwegowie uwielbiamy ten ser… ale nie radził bym kupowania od razu takiego dużego kawałka”… odłożyłam ser, bo był to cały kilogram. Przy wyjściu ze sklepu zaczepł mnie ten sam pan i podarował mi kawałek tego sera – mówiąc „to jest prawdziwy goldenchees”. Najpierw spróbujcie” :)
Gjetost (getmesost) – norweski specjał, przypominający bardziej wyrób cukierniczy niż ser. Wytwarzany z koziego mleka o zwartej strukturze i słodkawym smaku, barwiony karmelem. Miękkie odmiany daje się rozsmarować na chleb, twardsze podaje się w kawałkach lub skrawa na wiórki specjalnym nożem.