Fuerteventura

Jesteśmy na Fuertaventurze w Morro Jable.

Z Lanzarote przepłynęliśmy ze słusznym fordewindem. Fala niemiła, ale Majtek Tatko i Władek dzielinie znieśli pierwszą noc w morzu.
Co możemy napisać – jest tak jak powinno być w „obrzydliwie” ciepłych krajach*. Słonko, ciepła woda w oceanie i piaskowe plaże (nie często spotykane na Kanarach).
Dodatkowo spotkaliśmy na naszej trasie jacht AnnaF z niezmiernie sympatyczną załogą na pokładzie… co zakończyło się porannym bólem głowy.
Lanazarote zwiedziliśmy samochodem. Pojechaliśmy do Parku Timanfaya… Widoki…hm… piękne to złe określenie (choć na swój sposób trochę piękne)… księżycowe już bardziej pasuje… Tato stwierdził, że już nie musi sobie wyobrażąć jak świat będzie wyglądał po „atomie” ;)
Rejs przebiega niezwykle leniwie… bo przecież maaaniaaana!

*Określenie zapożyczne z maila od Jurka… sama bym na to nie wpadła!